wtorek, kwiecień 16, 2024

Magnacki dwór Kmitów i Lubomirskich z Wiśnicza budził zachwyt wystawnością, liczbą służących i bogactwem codziennego życia. Nie wszyscy jednak wiedzą, że w ich otoczeniu nie brakowało też zwykłych przestępców i czarnych charakterów, egzystujących obok wybitnych ludzi nauki i sztuki.  

Tak jak i współcześnie, Święta Wielkanocne dawniej stawały się pretekstem do przerwania monotonnej codzienności. Był to czas spotkań rodzinnych, odwiedzin, wspólnej uciechy, a przede wszystkimi oddawania się praktykom religijnym. Wiele z ówczesnych obyczajów przetrwało do dnia dzisiejszego i stało się elementem trwałej tradycji świątecznej, ale niektóre zanikły już na zawsze. Jak więc wyglądał okres Wielkanocy w Bochni i okolicach przed  wiekami?

Procesy o czary to jedna z najciekawszych, ale i jednocześnie najciemniejszych kart naszej historii. Kobiety posądzone o czary i współpracę z diabłem sądy miejskie skazywały na śmierć - najczęściej przez spalenie żywcem na stosie. Nie inaczej było w Bochni i okolicznych miasteczkach w XVII -XVIII wieku. Ocenia się, że w samej tylko Bochni, spośród około 30 niewiast oskarżonych o czary i torturowanych, ponad połowę spalono na rynku. Z kolei w Wiśniczu wyroki śmierci na czarownicach wykonywano na granicy miasta z Królówką.