piątek, kwiecień 19, 2024
Władysław Skoczylas, Pochód zbójników. Dzrzeworyt kolorowany 1919-1920

Wiśnicz znany był w historii Polski nie tylko jako siedziba magnackich rodów, ale także z faktu istnienia tu ciężkiego więzienia. Powstało ono w budynkach zlikwidowanego w 1783 r. klasztoru karmelitów bosych. Już jednak znacznie wcześniej, bo na początku XVII w., w wiśnickim zamku mieściły się lochy więzienne, w którym przetrzymywano przestępców oczekujących na rozprawę sądową. Szczególnie ciekawą kategorię wśród więzionych złoczyńców stanowili karpaccy zbójnicy.

Czy gotowanie może być sztuką, a kucharz artystą? Oczywiście, że tak – udowodnił to Stanisław Czerniecki, kuchmistrz na dworze Lubomirskich w Wiśniczu, który swoje przepisy wydał w 1682 r. pod tytułem Compendium ferculorum czyli zebranie potraw. Jego dzieło, uznawane za pierwszą książkę kucharską w Polsce, przez blisko 150 lat cieszyło się ogromną popularnością i było wielokrotnie wznawiane. Nic w tym zresztą dziwnego, bo ta książka podaje nie tylko zwykłe przepisy jak coś ugotować czy upiec. To książka o tym, jak pobudzać smak i wyobraźnię, jak zaskakiwać biesiadników, czarować ich wyglądem i sposobem wydania potraw.

Mieszczanie bocheńscy żyjący w XVI - XVII w. gromadzili czasem wcale pokaźne majątki, nie ustępując na tym polu zamożnej szlachcie. Biżuteria, ubrania z drogich i rzadkich materiałów, piękne książki i obrazy, ozdobna broń i liczne nieruchomości - to atrybuty nie tylko patrycjuszy bocheńskich, ale i nie rzadko pracowników żupy i zwykłych rzemieślników. Pozostawione przez nich inwentarze i testamenty, zawierają wzmianki o pozostawionej gotówce i przeróżnych kosztownościach. Przykładowo - Jan Sztygar(1576 r.) pozostawił po sobie pozłacane łyżki, srebrne kubki, złote pierścionki, sygnety, srebrne kordy i łańcuszki, a także siedem worków z gotówką (!)

Kobiety uprawiające nierząd zawsze budziły i budzą wiele emocji i krytycznych uwag. W czasach staropolskich władze miejskie tolerowały jednak prostytucję, starając się jedynie od czasu do czasu ograniczyć jej rozmiary. Nie inaczej było w Bochni i okolicznych miastach. Wiadomo, że w Bochni dom publiczny ("domus versus lupanar") istniał już w 1492 r. i jest bardzo prawdopodobne, że tak jak w innych miastach działał za cichym przyzwoleniem władz miejskich, które czerpały z jego działalności jakieś dochody. Z jego usług korzystali zapewne przyjeżdżający po sól do miasta kupcy i woźnice.

Józef Chełmoński, Sanie przed dworem 1875

W czas karnawału i zimy, przypominamy, jak dawniej bawili się ziemianie w powiecie bocheńskim. Szalony kulig z Kobylca do Wieruszyc koło Łapanowa, w formie krakowskiego wesela i w towarzystwie orkiestry salinarnej z Bochni, zakończył się huczną, dwudniową zabawą w szlacheckich dworach. Był on na ziemi bocheńskiej na tyle głośnym wydarzeniem, że jego przebieg opisała Gazeta Lwowska z 20 stycznia 1891 r.

O piwie i jego roli w dziejach Bochni można by rozprawiać godzinami. Były czasy, że bocheński trunek pito na dworze króla Jagiełly, a jego produkcja w przydomowych browarach była zajęciem pospolitym mieszkańców miasta. Pili piwo właściwie wszyscy - od żebraków począwszy, na szacownych obywatelach miasta - skończywszy. W czasach zaborów  zniknęły z krajobrazu miasta małe browary, pojawił się za to jeden - browar miejski, przez kilkadziesiąt lat konkurujący z potężnym Okocimiem. Dziś po bocheńskim piwie zostały tylko wzmianki  i smakowite obrazki obyczajowe zapisane w archiwaliach miejskich.

Magnacki dwór Kmitów i Lubomirskich z Wiśnicza budził zachwyt wystawnością, liczbą służących i bogactwem codziennego życia. Nie wszyscy jednak wiedzą, że w ich otoczeniu nie brakowało też zwykłych przestępców i czarnych charakterów, egzystujących obok wybitnych ludzi nauki i sztuki.  

Bocheńscy górnicy to ludzie twardzi, odważni i czuli na krzywdę ludzką. Przez kilkaset lat istnienia kopalni, zmuszani do nadmiernie ciężkiej pracy i wyzyskiwani przez prywatnych dzierżawców żupy, wielokrotnie walczyli o swoje prawa, urządzając strajki, czy napadając na zamek żupny - siedzibę salinarnych urzędników. W swoich działaniach byli solidarni i odważni, przez co nie rzadko udawało im się skutecznie bronić swych praw. W trudnych chwilach w dziejach narodu polskiego chwytali też za broń, czasem nawet w postaci ich własnych narzędzi pracy...

Tak jak i współcześnie, Święta Wielkanocne dawniej stawały się pretekstem do przerwania monotonnej codzienności. Był to czas spotkań rodzinnych, odwiedzin, wspólnej uciechy, a przede wszystkimi oddawania się praktykom religijnym. Wiele z ówczesnych obyczajów przetrwało do dnia dzisiejszego i stało się elementem trwałej tradycji świątecznej, ale niektóre zanikły już na zawsze. Jak więc wyglądał okres Wielkanocy w Bochni i okolicach przed  wiekami?