sobota, kwiecień 27, 2024
W 1426 roku w Bochni doszło do ostrego i głośnego sporu między miastem a Kościołem, którego negatywnym bohaterem był miejscowy kleryk Mikołaj Melynek. Oskarżony o jakieś przestępstwo trafił do więzienia miejskiego, ale udało mu się odzyskać wolność. Zdaje się, że porzucił myśl o karierze duchownej, bo chciał uzyskać od rajców zgodę na przyjęcie w poczet obywateli miasta. W dodatku przebywając w mieście nosił strój świecki, a nawet broń. Najgorsze jednak, że powrócił na drogę przestępczą i rozpoczął w mieście i okolicy grabieże i rabunki. Zarzucano mu też, że „rozdziewiczył wiele panien chrześcijanek i niektóre żydowskie, a także uprowadził zamężne kobiety i zabierał cudze dobra siła, bijąc przy tym okradanych”.
Władze miasta nakazały go schwytać i działając zgodnie z prawem magdeburskim skazały go na śmierć przez ścięcie toporem. Kat wyrok wykonał i dopiero teraz rozpętała się awantura. Jako że Melynek formalnie podlegał jurysdykcji biskupa krakowskiego i tylko przez niego powinien być karany a nie przez władze świeckie miasta, biskup nałożył ekskomunikę na rajców, a miasto zostało obłożone interdyktem.
Średniowieczna egzekucja. Domena publiczna
Średniowieczna egzekucja. Domena publiczna
W średniowieczu ekskomunika (klątwa) oznaczała pozbawienie wiernego praw uczestniczenia w życiu Kościoła, co w praktyce wykluczało go z normalnego życia w społeczeństwie miasta. Z kolei interdykt nałożony na miasto mógł skutkować zakazem przyjmowania przez mieszkańców sakramentów świętych, a nawet brakiem pochówku zmarłych w obrębie przykościelnego cmentarza. Nic więc dziwnego, że oburzeni postępowaniem biskupa rajcy bocheńscy zwrócili się do samego papieża w Rzymie, aby ten zdjął klątwę z miasta i z Janusza Bonafide, Franciszka Warcownego, Mikołaja Gorczycy, Jakuba Czelantka, Wawrzyńca, syna Krawca i Bogusława Sectora. Na szczęście papież Mikołaj V przychylił się do prośby bochnian i polecił biskupowi krakowskiemu zdjąć klątwę.
 
Źródło: J. Rajman, Spory miasta i mieszczan z Kościołem w Bochni (XIV-XV w.) [w:] Muzealne marginalia, Bochnia 2023

W staropolskiej Bochni, obawiano się nie tylko najazdu obcych wojsk, ale i własnych. Ich pobyt w mieście kończył się zazwyczaj rabunkiem mienia, a czasem pożarami i śmiercią. Dotkliwie przekonała się o tym Bochnia w 1621 r., gdy do miasta na leże zimowe zjechali słynni lisowczycy. Potem władze miasta wolały zapłacić hojny okup, byle tylko uniknąć kłopotliwych gości. Gorzej gdy nie było czym zapłacić…

Sprawy o cudzołóstwo zawsze były i są smakowitym kąskiem dla opinii publicznej. Romans wysokiego urzędnika z cudzą żoną dziś może pokrzyżować komuś karierę lub zakończyć się rozpadem małżeństwa. Okazuje się, że w średniowieczu konsekwencję takich czynów były znacznie gorsze, o czym świadczy sprawa landwójta Lipnicy Murowanej z 1418 r.

Porę wiosny, a ściślej Niedzielę Kwietną, znaną przede wszystkim jako Niedziela Palmowa, obwieszczają w Lipnicy niezwykłe palmy. Goszczą na rynku już od roku 1958, odkąd nieodżałowanej pamięci poeta, animator wielu kulturalnych i społecznych wydarzeń w Lipnicy Józef Piotrowski, wprowadził na rynek to barwne folklorystyczno - religijne widowisko, organizując doroczny konkurs palm. On je podtrzymał przy "życiu" i nobilitował do nowej roli.

kuna przy wejściu bocznym do kościoła mariackiego w Krakowie. Źródło: Wikipedia

Lubicie czasem totalnie skrytykować burmistrza i radnych miejskich? Zdarza wam się obgadywać i rzucać oszczerstwa na księdza proboszcza i duchownych? No to macie szczęście, że żyjecie w dzisiejszych czasach, bo w staropolskiej Bochni zakuli by was w kunę i wystawili przed kościołem na widok publiczny, ku uciesze gawiedzi i szacownych obywateli miasta...

Było już o piwie w Bochni, to teraz czas na wino :-) Przed wiekami trunek ten dostępny był dla zamożnych obywateli miasta; a że w Bochni takich nie brakowało, więc wina, zwłaszcza węgierskie, dość często gościły na bocheńskich stołach i w miejskich gospodach. Piła go nie tylko szlachta, ale i bocheńscy patrycjusze, którzy z czasem na handlu tym trunkiem budowali swoje fortuny.

Władysław Skoczylas, Pochód zbójników. Dzrzeworyt kolorowany 1919-1920

Wiśnicz znany był w historii Polski nie tylko jako siedziba magnackich rodów, ale także z faktu istnienia tu ciężkiego więzienia. Powstało ono w budynkach zlikwidowanego w 1783 r. klasztoru karmelitów bosych. Już jednak znacznie wcześniej, bo na początku XVII w., w wiśnickim zamku mieściły się lochy więzienne, w którym przetrzymywano przestępców oczekujących na rozprawę sądową. Szczególnie ciekawą kategorię wśród więzionych złoczyńców stanowili karpaccy zbójnicy.

1555 r. Palenie czarownic w Regenstein. Obrazek z druku ulotnego z połowy XVI wieku wydany w Norymberdze

Procesy o czary to jedna z najciekawszych, ale i jednocześnie najciemniejszych kart naszej historii. Kobiety, posądzone o czary i współpracę z diabłem, sądy miejskie skazywały na śmierć - najczęściej przez spalenie żywcem na stosie. Nie inaczej było w Bochni i okolicznych miasteczkach w XVII -XVIII wieku. Ocenia się, że w samej tylko Bochni, spośród około 30 niewiast oskarżonych o czary i torturowanych, ponad połowę spalono na rynku. Z kolei w Wiśniczu wyroki śmierci na czarownicach wykonywano na granicy miasta z Królówką.

Czy gotowanie może być sztuką, a kucharz artystą? Oczywiście, że tak – udowodnił to Stanisław Czerniecki, kuchmistrz na dworze Lubomirskich w Wiśniczu, który swoje przepisy wydał w 1682 r. pod tytułem Compendium ferculorum czyli zebranie potraw. Jego dzieło, uznawane za pierwszą książkę kucharską w Polsce, przez blisko 150 lat cieszyło się ogromną popularnością i było wielokrotnie wznawiane. Nic w tym zresztą dziwnego, bo ta książka podaje nie tylko zwykłe przepisy jak coś ugotować czy upiec. To książka o tym, jak pobudzać smak i wyobraźnię, jak zaskakiwać biesiadników, czarować ich wyglądem i sposobem wydania potraw.